- rezerwat paproci (bez spacerów w obawie przed żmijami)
- promem z 50-cioma innymi samochodami (mieszane uczucia miałam)
- punkt widokowy na morze (93 m n.p.m.),(uczucie czegoś dalekiego przed nami)
- skwaśniałe gołąbki na obiad (komentarz: to przez tą burzę całonocną i zwrot gotówki), wyglądały pysznie, aż zrezygnowałam z fotki :)
Trasa: północna linia brzegowa od granicy koło Świnoujścia do Koszalina.
wspaniały wypad! ...i pewnie na spontanie :)
OdpowiedzUsuńw czasie wakacji trzeba wyjechać i zmienić chociaż na trochę otoczenie...
a decyzja zapadła w czwartek, masz nosa.......... :)
UsuńCóż, Polska niezwykła - dotyczy gołąbków po burzy ;-/
OdpowiedzUsuńMorze jest jak niebo trochę, pozwala myślom na swobodny bieg :)
podpowiadasz inne spojrzenie na rzeczywistość? Chyba masz rację....... muszę pochylić (?) perspektywę...
Usuń:)
widziałam całe główki kapusty kwaszonej/kiszonej na gołąbki :) musiałaś mieć piękne widoki, mimo tego niepokoju :)
OdpowiedzUsuńaaa i oswojenia w pełni :)
Usuńkapusta na gołąbki??????? kiszona??? w życiu nie jadłam!
Usuńha!!!!
Ja też nie, tylko widziałam za wschodnią granicą...
UsuńA ci życzliwi z poprzedniegi wpisu byli czy nie?
OdpowiedzUsuńmyślę, jak to opisać...
Usuńbędzie jutro :)
dziękuję za podpowiedź :)
Gołąbki negatywne,reszta pozytywy:)
OdpowiedzUsuńi tak na dobre wyszło, - że nie zjadłam bo sensacje żołądkowe trzymają mnie długo. Reszta zadowoliła się pachnącym kurczakiem z grilla. Tylko ja, nie pierwszy raz zresztą, nie trafiłam w najsmaczniejsze. Ten problem jednak dał się rozwiązać :) (wolę trzy mniejsze problemy, niż jeden duży)
Usuń