Spływ kajakowy to nie tylko same przyjemności, proza życia i tu ma pole do popisu.
Więc:
- zgubiony 1 telefon komórkowy ( przed wyjazdem na spływ zostawiony z wrażenia na masce samochodu, odleciał w siną dal. Aparat starej daty, nr telefonu odzyskany z sieci po 4 dniach. Szkoda tylko numerów tel. na karcie, bo to jakby część życia- nie wszystkie odzyskane po kilku dniach.)
- szok wycieczkowy w postaci: -nie „zakluczyłem” samochodu: komórki, dokumenty, nasze rzeczy. Po spływie okazało się, iż auto było doskonale zamknięte.
- 1 sztuka obuwia rozmiar 33, służąca do wylewania wody z kajaka- było płytko, ale szybki nurt błyskawicznie porwał tenisówkę i ukrył pomiędzy leżącymi konarami starych drzew. Strata taka, że skończyła się dobra zabawa i przez chwilę było nudno. ( A co, ja tak mam tylko siedzieć w tym kajaku?)
- wylanie 1/3 zawartości puszki aluminiowej- trzeba było zwolnić ręce i przenieść kajak. Puszka popłynęła z nami dalej, ale płynu mi szkoda do dziś. Smakował wyjątkowo.
- odprysk na przedniej szybie samochodu. Podczas powrotu do domu, wypadł kamyk z jadącej przodem ciężarówki.
- 1 osoba, czerwona opalenizna rąk, dosyć piekąca przez 2 dni. Straty w postaci schodzącej płatami skóry.
Pomimo tego, chętni na następną wyprawę już umówieni. Jeśli uda się dopasować termin, to popłynie nas większa gromadka.
alis nie licz strat! liczą się pozytywne wrażenia a przede wszystkim to że masz ochotę jeszcze raz popłynąć, a i jeszcze jedno! zapomiałaś dopisać, ze jak się położyłaś to w dalszym ciągu omijałaś przeszkody, z resztą nie ty jedna hahah :)
OdpowiedzUsuńJa akurat nie płynęłam wieczorem, ale dwie osóbki tak- przyznały się. Nie wspominając o grillowym odpływaniu przez niektórych...;)
OdpowiedzUsuń