ostatnio zylca smakuje nam nadzwyczaj, wiadomo wyrób domowy którego skład znamy w stu procentach. A że samo gotowanie trwa dosyć długo postanowiłam upiec przysłowiowe "dwie pieczenie na jednym ogniu", a w zasadzie trzy:
- zupa pomidorowa z makaronem
- zylca
- pasztet warzywny
![]() |
zylca w małych słoiczkach jest przeznaczona na posiłki do pracy. |
Do pomidorowej odlewam potem ok 1 litra rosołu, marchewkę i przeznaczam po kawałku mięsa (to porcja dla 2-3 osób). Mięso, obrane nóżki wieprzowe i rosół to już zylcowe składniki. Takiego rosołu ugotowanego na nogach nie utwardzam żelatyną (!) schłodzona w lodówce galareta jest wystarczająco twarda. Wszystkie warzywa, chochelkę rosołu, niewielką ilość zmielonego mięsa i kawałek bułki lub chleba- przeznaczam na pasztecik. (można dodatkowo do niego sparzyć 3-4 wątróbki drobiowe).
Pożytki z pracy:
gotowanie wszystkiego w jednym garnku, w jednym czasie. Maszynka do mielenia wykorzystana również najpierw do zmielenia mięsa, potem warzyw, bułki i ewentualnie wątróbki. Nie dodaję do takiego pasztetu niczego surowego i wystarczy zapiec go w małych pojemniczkach przez 30 minut.
Jeśli trzeba, wykonanie mogę rozłożyć na 2 dni.
PS wieści z rorat wieczorem w komentarzu wklejam (oczywiście w miarę możliwości , może mi się nie udać codziennie)