![]() |
u nas najczęściej jadano po prostu: z czarną |
czarna kiełbasa, krwawa, ozorowa, czarny salceson-
prawdziwa wiejska worsztë (wurszta) z krwi wieprzowej....pamiętam jak studzono ją na stole w kuchni, układaną między dwie deseczki i obciążano ciężkimi przedmiotami do zupełnego wystudzenia. Czarny salceson był kiełbasą bardzo lubianą na Kaszubach, dlatego przygotowywano go bardzo często.
* niestety już coraz rzadziej spotykana... i co dziwne nie jadłam jej nigdy kupionej ze sklepu.
Dawniej świniobicie na Kaszubach było często przeprowadzane. Czy to ze względu na posiadanie własnego wieprzka, czy z braku wieprzowiny w sklepach. Bicie świń i poprawne przygotowanie mięsa było nie lada sztuką. Zamawiano więc wprawnego rzeźnika. Pomagali mu domownicy. Przed ważnymi świętami bito świnie, a mięso przetwarzano również na kiełbasy, zylc, i pasztety.
W czasach mojego dziecinstwa, gdy jeździłam z rodzicami na Kaszuby zajadałam sie podobno czerniną i czarnym salcesonem. Nie pamietam tego, ale mówiono mi, że jadłąm aż sie uszy trzęsły!To było bardzo dziwne, bo byłam na ogół strasznym niejadkiem!
OdpowiedzUsuńCiepłę pozdrowienia w dezczowy poranek zasyłam!:-))
Własne przetwory są najsmaczniejsze. Jak napisała moja przedmówczyni, również w dzieciństwie jadłam czerninę i pamiętam to nawet. Dziś nie odważyłabym się jej zjeść gdzieś w restauracji bo trzeba umieć ją przyrządzić. Kiedyś to jedzenie miało smak, a przede wszystkim był szacunek do niego, dziś dzieci uczy się marnotrawienia jedzenia - przynajmniej na Mazowszu :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
U mnie czarna to codzienność, a młodzi niezbyt chętnie ją jedzą. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń